Ten tekst miał być długi, przemyślany i merytoryczny. Zbierałam się do niego od kilku miesięcy, a konkretnie od września ubiegłego roku. Wtedy spełniłam swoje życzenie urodzinowe i wzięłam udział w wystawie „Co zmalował Ryszard Kaja” w poznańskim Starym Browarze.
Dziś już wiem, że ten wpis będzie krótki i emocjonalny. Bo pomimo, że od śmierci artysty upłynął jakiś czas, nadal przeżywam co z Nim związane, a pisanie idzie mi jak po grudzie.
Wracając do wystawy - na trzech poziomach budynku Starego Browaru przedstawiono dorobek malarza, scenografa, plakacisty, kostiumografa, którego prace wystawiano na świecie.
Jeden poziom w całości zajęło ponad dwieście plakatów z serii POLSKA, które przebojem weszły pod strzechy domów i mieszkań w całym kraju. W jednym z wywiadów powiedział: "Ja kocham Polskę taką jaka jest, nie pocztówkową, nie specjalne spreparowaną, nie goniącą za Zachodem i owe luksusy udającą, ja lubię Polskę siermiężną. Polska jest zadupiem, ale zadupiem ukochanym."
To co dla mnie ma nieocenioną wartość to osobiste kąty artysty urządzone w kilku miejscach oraz szkice, odręczne zapiski, rysunki, kolaże, notatki udostępnione zwiedzającym.
O tej niezwykłej wystawie też chciałam napisać wiele, ale jednak to wspomnienie zachowam w sercu. Przeżyłam tam chwile ogromnego wzruszenia, smutku, radości, żalu i nienazwanych emocji. Jestem wdzięczna za możliwość obcowania ze wszystkim, co tam ujrzałam.
Zatem niech przemówią organizatorzy: "Ta wystawa nie powstałaby, gdyby Ryszard Kaja nie był człowiekiem towarzyskim i powszechnie lubianym. Rysiek nie lubił pustych, białych sal, dlatego potrzebowaliśmy sztuki w dużej ilości, chcieliśmy, żeby było gęsto - po "kajowemu". I nie tylko sztuki, bo pokazujemy również tę bardziej osobistą odsłonę Ryśka: jego pokoje, pamiętniki, ukochane szpargały z domowych rekwizytorni, fragmenty dzienników. Chcemy pomóc Wam wejść, chociaż na chwilę, do głowy naszego Ryśka. Kto nie zdążył poznać go osobiście, niech zobaczy, co stracił".
Mówię czasem (choć czuję, że nie wypada) „RYCHU” Kaja. Dlaczego? Bo u mnie od lat na ścianach wisi „ZBYCHU” Kaja (to ojciec, również artysta). To mój pierwsz kupiony plakat w życiu - namalowany przez Rysia na wystawę prac Jego ojca. Cudowny paw...
Niespodziewanie, paw był pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po wejściu na wystawę - we wnętrzu nie było prawie nikogo, nie paliły się jeszcze wszystkie światła, w tle cicho grała muzyka, stałam jak zaczarowana...
Jeżeli jest w życiu coś, co na równi traktuję z kontaktem z drugim człowiekiem to jest kontakt ze sztuką. Im dłużej żyję, tym mocniej to czuję. Wiem, że prawie każdy ma swoich ulubionych artystów, dzieła, utwory. Mnie sztuka przynosi ogromne wytchnienie. Zwłaszcza w tym, co robię na co dzień. Gdzie dużo mroku, często za dużo.
W moim sercu na zawsze Ryszard Kaja.
Dziękuję Ci kochany za wszystko.
Chcę żebyś wiedział, że nadal tu jesteś, bywasz. Bądź.
Gdy się dowiedziałam o śmierci Ryszarda, a było to dokładnie rok temu, napisałam, że nawet nie chcę o tym słyszeć. I te słowa - wspaniały człowiek, pełen humoru, otwarty, który miał czas, aby porozmawiać z kimś zwykłym jak ja. I że nawet nie wiem jak Cię pożegnać...
🖤
Dziś, w pierwszą rocznicę śmierci, przeczytałam, że w ulubionym przez Ryszarda Kaję domu, w Legnicy, będzie siedziba poświęconej Mu fundacji. Na zdjęciach widać, że to ładne miejsce, z klimatem, balkon i ławka, na której przesiadywał w ostatnim czasie...To dobra wiadomość, odwiedzę kiedyś, na pewno.
Dziś już wiem, że ten wpis będzie krótki i emocjonalny. Bo pomimo, że od śmierci artysty upłynął jakiś czas, nadal przeżywam co z Nim związane, a pisanie idzie mi jak po grudzie.
W styczniu bieżącego roku, gdy przypadały urodziny Ryśka otworzyłam po raz pierwszy katalog wystawowy, który szczęśliwie nabyłam. I muszę powiedzieć, że jest to jedna z ładniejszych rzeczy, jakie widziałam. Pięknie wydany, starannie zszyty. Są w nim prace artysty i wspomnienia, którymi podzielili się przyjaciele, współpracownicy, ludzie ze świata sztuki. Chciałoby się zacytować wszystkich, bo każdy wnosi swój kawałek Rysia do naszego świata...
Wracając do wystawy - na trzech poziomach budynku Starego Browaru przedstawiono dorobek malarza, scenografa, plakacisty, kostiumografa, którego prace wystawiano na świecie.
Jeden poziom w całości zajęło ponad dwieście plakatów z serii POLSKA, które przebojem weszły pod strzechy domów i mieszkań w całym kraju. W jednym z wywiadów powiedział: "Ja kocham Polskę taką jaka jest, nie pocztówkową, nie specjalne spreparowaną, nie goniącą za Zachodem i owe luksusy udającą, ja lubię Polskę siermiężną. Polska jest zadupiem, ale zadupiem ukochanym."
To co dla mnie ma nieocenioną wartość to osobiste kąty artysty urządzone w kilku miejscach oraz szkice, odręczne zapiski, rysunki, kolaże, notatki udostępnione zwiedzającym.
O tej niezwykłej wystawie też chciałam napisać wiele, ale jednak to wspomnienie zachowam w sercu. Przeżyłam tam chwile ogromnego wzruszenia, smutku, radości, żalu i nienazwanych emocji. Jestem wdzięczna za możliwość obcowania ze wszystkim, co tam ujrzałam.
Często oglądam sobie zdjęcia z wystawy, których zrobiłam mnóstwo. Wybierałam konkretne prace, szkice, plakaty, obrazy - fotografowałam szczegóły i szerszą perspektywę. Teraz wypatruję tam bóg wie, czego jeszcze i wciąż.
Kolor, tło, światło, niepowtarzalną kreskę, którą przypisują Rychowi.
Mówię czasem (choć czuję, że nie wypada) „RYCHU” Kaja. Dlaczego? Bo u mnie od lat na ścianach wisi „ZBYCHU” Kaja (to ojciec, również artysta). To mój pierwsz kupiony plakat w życiu - namalowany przez Rysia na wystawę prac Jego ojca. Cudowny paw...
Niespodziewanie, paw był pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po wejściu na wystawę - we wnętrzu nie było prawie nikogo, nie paliły się jeszcze wszystkie światła, w tle cicho grała muzyka, stałam jak zaczarowana...
Jeżeli jest w życiu coś, co na równi traktuję z kontaktem z drugim człowiekiem to jest kontakt ze sztuką. Im dłużej żyję, tym mocniej to czuję. Wiem, że prawie każdy ma swoich ulubionych artystów, dzieła, utwory. Mnie sztuka przynosi ogromne wytchnienie. Zwłaszcza w tym, co robię na co dzień. Gdzie dużo mroku, często za dużo.
W moim sercu na zawsze Ryszard Kaja.
Dziękuję Ci kochany za wszystko.
Chcę żebyś wiedział, że nadal tu jesteś, bywasz. Bądź.
Gdy się dowiedziałam o śmierci Ryszarda, a było to dokładnie rok temu, napisałam, że nawet nie chcę o tym słyszeć. I te słowa - wspaniały człowiek, pełen humoru, otwarty, który miał czas, aby porozmawiać z kimś zwykłym jak ja. I że nawet nie wiem jak Cię pożegnać...
🖤
Komentarze
Prześlij komentarz