dla Maćka


Od dawna chodzi za mną tekst o zbrodni. Ale widocznie musi poczekać. Nawet mnie to specjalnie nie martwi, bo wbrew różnym ustaleniom osobiście uważam, że zbrodnia się nie przedawnia. I co łatwo zaobserwować, ma niesłychane wzięcie w społeczeństwie. Tak, głównie o tym będę pisać.

Tymczasem poruszył mnie film dokumentalny "Uwikłani" (2012) w reżyserii Lidii Dudy.
Znalazłam go w sytuacji "przełączanie pilotem od telewizora około północy w środku tygodnia".
Oglądałam go po raz drugi, choć jak się okazało nie pamiętałam zakończenia. Może nie chciałam?
Widziałam w życiu wiele zła. Wiem na co najgorszego stać człowieka, gdy krzywdzi drugiego. Słuchałam tragicznych opowieści ofiar, by później patrzeć na twarze ich katów.
Ten film, choć opowiada straszną historię nie epatuje przemocą. Raczej tłamsi ją spokojem.
Maciek, jako 9-letni chłopiec był molestowany seksualnie przez faceta zamieszkującego dwie ulice dalej. Pedofilowi udowodniono wykorzystanie dziewięciorga dzieci, za co trafił do więzienia na kilka lat. Gdy wyszedł 14-letni Maciek próbował go zabić. Dwukrotnie. Trafił za to do poprawczaka z wyrokiem 7 lat. Odsiedział połowę kary i wyszedł warunkowo na wolność.
Przeczytałam, że to film o winie, karze i sprawiedliwości. Życie pokazało, że niekoniecznie. I po raz kolejny napisało własny scenariusz.

O tym dokumencie mówi się w kontekście tragicznej zamiany ról – "ofiara stała się katem", "oprawca boi się swojej ofiary". Sam bohater ma wątpliwości – nie umiem powiedzieć czy jestem ofiarą czy katem...I jeszcze: "nie chciałem być mordercą, chciałem tylko pomóc innym dzieciom. I tyle."
W każdym razie reżyserka była pierwszą osobą, która oddała głos chłopcu i pedofilowi – w filmie każdy z nich snuje swoją opowieść. Maćkowi "towarzyszy" matka, która odczytuje jego listy z poprawczaka, choć nigdy go nie odwiedza. Pedofilowi stara ciotka, z którą zamieszkał i sprawuje nad nią opiekę. Obaj wracają do wydarzeń z przeszłości, ale są też tu i teraz. Mijają się na ulicy, ktoś nadal wybija okno w mieszkaniu pedofila, widują go w towarzystwie dzieci...
Film dotyka też kwestii "znikąd pomocy". Mężczyzna w więzieniu nie był leczony, po prostu odsiedział wyrok. Po wyjściu na wolność gdzieś tam jeździł, do jakiegoś lekarza, przez jakiś czas. A potem już nie. No i znowu go ciągnie do dzieci – jak mówi ciotka.
Maciek jako wykorzystane seksualnie dziecko trafił do psychologa. Po jednym "przebadaniu" matka usłyszała, że już jest z nim dobrze i się tym zadowoliła. Dalszej pomocy psychologicznej nie szukała. W jednym z wywiadów z Lidią Dudą przeczytałam, że miało to wpływ na późniejszy, negatywny stosunek Maćka do podjęcia terapii – odrzucał tę możliwość.
Lubię filmy dokumentalne. Przemawiają do mnie, zostają w pamięci. Choć zastanawiam się na ile pokazują prawdziwą historię, a na ile wizję reżysera, który prowadzi nas jak chce? Wiem, że taka rola lub przywilej reżysera. Jednak w filmie dokumentalnym, na co zwraca uwagę sama autorka, chodzi przede wszystkim o prawdę. I ona do tej prawdy dąży. Do tego stopnia, że sprawdza swoich bohaterów na różne sposoby. Na przykład członkowie jej ekipy podczas realizacji filmu wybili okno w domu pedofila, by sprawdzić jak zareaguje. Bo wcześniej skarżył się, że jest to uciążliwe. Lidia Duda raczej odcina się od kreacji, która jest zaprzeczeniem klasyki tego gatunku. Mówi :"moje filmy są klasyczną obserwacją. Znam swoich bohaterów i wiem czego mogę się po nich spodziewać. Jeśli reżyseruję scenę, to w tym sensie, że prowokuję jakąś sytuację, o której wiem, że odda prawdę o życiu bohaterów".
Ja jako widz nie sprawdzam, ale jeśli zaciekawi mnie film zwykle szukam dodatkowych informacji o bohaterach. Czytam wywiady z reżyserem, artykuły prasowe czy inne wzmianki.
Film "Uwikłani" był wielokrotnie nagradzany na festiwalach w Polsce i na świecie. Zauważono temat, który porusza i doceniono warsztat. Jurorzy zwrócili też uwagę na formę filmu a widzowie na niezwykły klimat. Duża w tym zasługa operatora Wojciecha Staronia, o którym wspomina reżyserka – "Miałam więc własną koncepcję, jednak to Wojtek sprawił, że zdjęcia nie są płaskie. Wzbogacił film o szczególny klimat, potrafił w jakiś sposób dotknąć mojego bohatera... Jeżeli operator jest empatyczny i nie ma w nim agresji, to jego zdjęcia mają w sobie tę delikatność".
Ja chcę przywołać muzykę Bartosza Straburzyńskiego, znanego mi dobrze ze wspólnych działań z Lechem Janerką.



Piękny opis z kilku publikacji - "To film o przypadku, który zmienia całe życie i wikła w historię, która zdaje się nie mieć końca". Zdaje się. Bo ta historia się kończy. Źle bardzo.
W ostatnich scenach filmu poznajemy dziewczynę Maćka. Siedzą razem w pokoju, rozmawiają, śmieją się i przytulają. Dopiero wówczas kamera pokazuje Jego twarz.
Półtora roku od zakończenia zdjęć Maciek popełnił samobójstwo.
Jego dziewczyna była wtedy w ciąży.


  • cytowane wypowiedzi reżyserki pochodzą z wywiadu z Lidią Dudą, zamieszczonego na blogu KulturalneIngrediencje (19.11.2017)
  • fotografia Maćka to kadr z filmu – materiały prasowe






Komentarze

Popularne posty